czwartek, 28 listopada 2019


 

Patchwork


Dziesięcioletni Wiktor wrócił ze szkoły w złym humorze. Nie przywitał się z mamą, nie zapytał o obiad, tylko wszedł do swojego pokoju, cisnął tornister pod biurko i położył się na łóżku, przyciskając twarz do poduszki i dyskretnie pociągając nosem. Mamę zaniepokoiło to niecodzienne zachowanie syna. Wiktor był raczej chłopcem wesołym, skłonnym bardziej do zabawy niż do płaczu. Weszła po cichu do jego pokoju i stanęła przy łóżku. Nie podniósł się. Leżał z twarzą wtuloną w poduszkę i pochlipywał.
— Wiktorku, co ci jest, skarbie? – szepnęła, nachylając się i czule głaszcząc go po policzku. – Może jesteś chory? Czy coś cię boli?
Wiktor pokręcił głową. Najwyraźniej nie miał ochoty rozmawiać.
— Czy w szkole przydarzyło ci się coś przykrego? – Mama nie dawała za wygraną.
— Nie, wszystko w porządku – odpowiedział cicho chłopiec i jeszcze mocniej wtulił głowę w poduszkę.
— To dlaczego płaczesz? Coś jednak musiało się wydarzyć. Czy mogłabym ci jakoś pomóc?
— Nie wiem. – Wiktor pierwszy raz w czasie tej rozmowy uniósł głowę i popatrzył na mamę. – Ja… ja czuję się w szkole jakoś tak dziwnie.
— Dziwnie? Dlaczego? Czy koledzy ci z jakiegoś powodu dokuczają?
— Nie, nikt mi nie dokucza, ale jest mi między nimi jakoś nieswojo.
—  Z jakiego powodu? Powiedz, może znajdziemy razem jakieś rozwiązanie.
Wiktor przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, czy rzeczywiście powinien wyjawić mamie, co go gryzie. Wreszcie przełknął ślinę, usiadł na łóżku i posunął się nieco, robiąc mamie miejsce. Mama przysiadła obok niego i objęła go czule ramieniem. Syn przytulił się do niej, popatrzył w oczy i, westchnąwszy głęboko, jakby przełamywał ogromny wewnętrzny opór, zaczął mówić.
— Bo… bo… widzisz… wszyscy w mojej klasie mają już po dwóch albo nawet trzech tatusiów, a ja mam ciągle tego samego. To jakoś tak głupio. Dzisiaj Kuba przyszedł cały zadowolony i pochwalił się, że wczoraj poznał swojego trzeciego tatę i że on jest super. Wszyscy mu gratulowali. Wtedy pomyślałem sobie, kiedy ja będę się mógł pochwalić, że zmieniłem tatusia i zrobiło mi się strasznie smutno.
— Twój tatuś nie jest super? – przerwała mu mama.
— Jest w porządku, ale ciągle ten sam. W całej klasie tylko ja jeden tak mam. Chciałbym być taki jak inni.
— Czyli chcesz, żebyśmy ja i tata się rozstali i żebym przyprowadziła ci innego tatusia. Czy dobrze cię zrozumiałam.
Wiktor pokiwał głową.
— Byłoby fajnie – powiedział cicho, unikając wzroku matki.
— Ale mnie i tatusiowi jest ze sobą dobrze. Dlaczego mielibyśmy się rozstawać? Czy tylko dlatego, że rodzicom twoich kolegów coś się nie poukładało?
— Akurat! Wszystkim się nie poukładało? To po prostu jest teraz normalne, tylko ty i tata jesteście jacyś staroświeccy. A to naprawdę jest ekstra mieć dwóch tatusiów! Jeden zabierze do kina, drugi na basen. Jeden kupi czekoladę, drugi lody. Aśka to ma nawet brata, który jest synem jej drugiego tatusia i jego pierwszej żony, i jeszcze siostrę, którą jej pierwszy tatuś ma ze swoją drugą żoną. To się chyba nazywa „rodzina potworkowa”, czy jakoś tak.
— Patchworkowa – poprawiła go mama – to znaczy dosłownie „pozszywana z kawałków”. Naprawdę chciałbyś mieć taką „pozszywaną” rodzinę.? Trudno mi w to uwierzyć.
— Aśka jakoś nie narzeka. Lubi swojego przyszywanego brata i swoją przyszywaną siostrę. Całkiem fajnie się razem bawią.
Mama zamyśliła się. Nie brała w ogóle pod uwagę demontowania swojego udanego związku tylko dlatego, że dzieciakowi zachciało się mieć drugiego tatusia. Szukała intensywnie argumentów, które przekonałyby jej syna, że będzie najlepiej dla niego, jeśli ona i mąż pozostaną cały czas razem. Od młodości słyszała, że nie ma dla dziecka większej tragedii niż rozstanie rodziców. To, czego teraz dowiadywała się od swojej dziesięcioletniej latorośli, po prostu nie mieściło jej się w głowie. Zaczęła w myślach przyglądać się związkom wszystkich swoich znajomych: ze szkoły, ze studiów, z pracy, z sąsiedztwa. Który z nich trwał co najmniej tak długo jak jej i Artura? Po chwili uświadomiła sobie, że żaden. Najdłużej, bo już szósty rok, są ze sobą Danka i Michał, ale u nich coś już zaczyna trzeszczeć. Pewnie nie doczekają razem jedenastej rocznicy, którą ona z mężem świętowali przed dwoma miesiącami. Czyżby ten brzdąc miał rację, mówiąc, że są staroświeccy i że teraz na topie jest mieć kilku tatusiów i trochę przyszywanego rodzeństwa?
— Pomyśl tylko – powiedziała, starając się maksymalnie zapanować nad swoim głosem – zanim rodzice się rozejdą, zwykle najpierw się ze sobą kłócą. W domu robi się napięta atmosfera. Czy chciałbyś, żebym ja i tata…?
— Kuba mówił, że jego rodzice wcale się nie kłócili – przerwał jej Wiktor – nawet teraz ten pierwszy tata, kiedy go odwiedza, wita się z jego mamą jak dobry kumpel, ten drugi zresztą też. A ty z tatą też się czasem kłócisz. To co? Będę miał kiedyś drugiego tatusia?
Mamie opadły ręce. Czy jest jeszcze jakiś sposób, żeby przekonać syna, że jego życzenie jest bez sensu? Co zrobić, jeśli dłużej będzie się upierał przy swoim pomyśle?
— Porozmawiamy o tym później – powiedziała w końcu. – Teraz przestań płakać, odpocznij trochę i zabierz się do lekcji. To ci na pewno bardziej się przyda.
Pocałowała Wiktora w czoło i wyszła z jego pokoju.
Mąż wrócił z pracy nieco wcześniej niż zwykle. Był w doskonałym humorze. Szef obiecał mu pokaźną premię za uwieńczoną sukcesem realizację ostatniego projektu, a na dodatek znalazł w jednym z biur podróży okazyjną ofertę bardzo tanich wczasów na Balearach dla całej rodziny. Chciał jak najprędzej przekazać te dwie radosne nowiny swoim domownikom. Zdziwiła go nienaturalna rezerwa, z jaką został przywitany przez żonę.
— Czy coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
— Chyba będziemy musieli porozmawiać – odpowiedziała poważnie żona. – i to w trójkę. Wiktor ma ci coś do powiedzenia.