Patchwork
Dziesięcioletni Wiktor wrócił ze szkoły w złym humorze. Nie
przywitał się z mamą, nie zapytał o obiad, tylko wszedł do swojego pokoju,
cisnął tornister pod biurko i położył się na łóżku, przyciskając twarz do
poduszki i dyskretnie pociągając nosem. Mamę zaniepokoiło to niecodzienne
zachowanie syna. Wiktor był raczej chłopcem wesołym, skłonnym bardziej do zabawy
niż do płaczu. Weszła po cichu do jego pokoju i stanęła przy łóżku. Nie
podniósł się. Leżał z twarzą wtuloną w poduszkę i pochlipywał.
— Wiktorku, co ci jest, skarbie? – szepnęła, nachylając
się i czule głaszcząc go po policzku. – Może jesteś chory? Czy coś cię boli?
Wiktor pokręcił głową. Najwyraźniej nie miał ochoty
rozmawiać.
— Czy w szkole przydarzyło ci się coś przykrego? – Mama
nie dawała za wygraną.
— Nie, wszystko w porządku – odpowiedział cicho
chłopiec i jeszcze mocniej wtulił głowę w poduszkę.
— To dlaczego płaczesz? Coś jednak musiało się
wydarzyć. Czy mogłabym ci jakoś pomóc?
— Nie wiem. – Wiktor pierwszy raz w czasie tej rozmowy
uniósł głowę i popatrzył na mamę. – Ja… ja czuję się w szkole jakoś tak
dziwnie.
— Dziwnie? Dlaczego? Czy koledzy ci z jakiegoś powodu
dokuczają?
— Nie, nikt mi nie dokucza, ale jest mi między nimi
jakoś nieswojo.
— Z jakiego powodu? Powiedz, może znajdziemy razem
jakieś rozwiązanie.
Wiktor przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, czy
rzeczywiście powinien wyjawić mamie, co go gryzie. Wreszcie przełknął ślinę,
usiadł na łóżku i posunął się nieco, robiąc mamie miejsce. Mama przysiadła obok
niego i objęła go czule ramieniem. Syn przytulił się do niej, popatrzył w oczy
i, westchnąwszy głęboko, jakby przełamywał ogromny wewnętrzny opór, zaczął
mówić.
— Bo… bo… widzisz… wszyscy w mojej klasie mają już po
dwóch albo nawet trzech tatusiów, a ja mam ciągle tego samego. To jakoś tak
głupio. Dzisiaj Kuba przyszedł cały zadowolony i pochwalił się, że wczoraj
poznał swojego trzeciego tatę i że on jest super. Wszyscy mu gratulowali. Wtedy
pomyślałem sobie, kiedy ja będę się mógł pochwalić, że zmieniłem tatusia i
zrobiło mi się strasznie smutno.
— Twój tatuś nie jest super? – przerwała mu mama.
— Jest w porządku, ale ciągle ten sam. W całej klasie
tylko ja jeden tak mam. Chciałbym być taki jak inni.
— Czyli chcesz, żebyśmy ja i tata się rozstali i żebym
przyprowadziła ci innego tatusia. Czy dobrze cię zrozumiałam.
Wiktor pokiwał głową.
— Byłoby fajnie – powiedział cicho, unikając wzroku
matki.
— Ale mnie i tatusiowi jest ze sobą dobrze. Dlaczego
mielibyśmy się rozstawać? Czy tylko dlatego, że rodzicom twoich kolegów coś się
nie poukładało?
— Akurat! Wszystkim się nie poukładało? To po prostu
jest teraz normalne, tylko ty i tata jesteście jacyś staroświeccy. A to
naprawdę jest ekstra mieć dwóch tatusiów! Jeden zabierze do kina, drugi na
basen. Jeden kupi czekoladę, drugi lody. Aśka to ma nawet brata, który jest
synem jej drugiego tatusia i jego pierwszej żony, i jeszcze siostrę, którą jej
pierwszy tatuś ma ze swoją drugą żoną. To się chyba nazywa „rodzina
potworkowa”, czy jakoś tak.
— Patchworkowa – poprawiła go mama – to znaczy
dosłownie „pozszywana z kawałków”. Naprawdę chciałbyś mieć taką „pozszywaną”
rodzinę.? Trudno mi w to uwierzyć.
— Aśka jakoś nie narzeka. Lubi swojego przyszywanego
brata i swoją przyszywaną siostrę. Całkiem fajnie się razem bawią.
Mama zamyśliła się. Nie brała w ogóle pod uwagę demontowania
swojego udanego związku tylko dlatego, że dzieciakowi zachciało się mieć
drugiego tatusia. Szukała intensywnie argumentów, które przekonałyby jej syna,
że będzie najlepiej dla niego, jeśli ona i mąż pozostaną cały czas razem. Od
młodości słyszała, że nie ma dla dziecka większej tragedii niż rozstanie
rodziców. To, czego teraz dowiadywała się od swojej dziesięcioletniej
latorośli, po prostu nie mieściło jej się w głowie. Zaczęła w myślach
przyglądać się związkom wszystkich swoich znajomych: ze szkoły, ze studiów, z
pracy, z sąsiedztwa. Który z nich trwał co najmniej tak długo jak jej i Artura?
Po chwili uświadomiła sobie, że żaden. Najdłużej, bo już szósty rok, są ze sobą
Danka i Michał, ale u nich coś już zaczyna trzeszczeć. Pewnie nie doczekają
razem jedenastej rocznicy, którą ona z mężem świętowali przed dwoma miesiącami.
Czyżby ten brzdąc miał rację, mówiąc, że są staroświeccy i że teraz na topie
jest mieć kilku tatusiów i trochę przyszywanego rodzeństwa?
— Pomyśl tylko – powiedziała, starając się maksymalnie
zapanować nad swoim głosem – zanim rodzice się rozejdą, zwykle najpierw się ze
sobą kłócą. W domu robi się napięta atmosfera. Czy chciałbyś, żebym ja i tata…?
— Kuba mówił, że jego rodzice wcale się nie kłócili –
przerwał jej Wiktor – nawet teraz ten pierwszy tata, kiedy go odwiedza, wita
się z jego mamą jak dobry kumpel, ten drugi zresztą też. A ty z tatą też się
czasem kłócisz. To co? Będę miał kiedyś drugiego tatusia?
Mamie opadły ręce. Czy jest jeszcze jakiś sposób, żeby
przekonać syna, że jego życzenie jest bez sensu? Co zrobić, jeśli dłużej będzie
się upierał przy swoim pomyśle?
— Porozmawiamy o tym później – powiedziała w końcu. –
Teraz przestań płakać, odpocznij trochę i zabierz się do lekcji. To ci na pewno
bardziej się przyda.
Pocałowała Wiktora w czoło i wyszła z jego pokoju.
Mąż wrócił z pracy nieco wcześniej niż zwykle. Był w
doskonałym humorze. Szef obiecał mu pokaźną premię za uwieńczoną sukcesem
realizację ostatniego projektu, a na dodatek znalazł w jednym z biur podróży
okazyjną ofertę bardzo tanich wczasów na Balearach dla całej rodziny. Chciał
jak najprędzej przekazać te dwie radosne nowiny swoim domownikom. Zdziwiła go
nienaturalna rezerwa, z jaką został przywitany przez żonę.
— Czy coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
— Chyba będziemy musieli porozmawiać – odpowiedziała
poważnie żona. – i to w trójkę. Wiktor ma ci coś do powiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz