Kontrast
Dzień był słoneczny i upalny. Lato jeszcze się na dobre nie
zaczęło, a już dawało o sobie znać wysokimi temperaturami szczególnie trudnymi
do zniesienia w blaszanej kabinie pozbawionej klimatyzacji. To miał być ostatni
kurs przed zaplanowanym na początek czerwca urlopem. Nie jechał zbyt daleko –
raptem trzysta dwadzieścia parę kilometrów, co nawet przy założeniu, że będzie
się poruszał wyłącznie drogami krajowymi, powinno zająć mu nie więcej niż pięć
godzin, dlatego wykonywał ten kurs w pojedynkę. Zmienników firma wysyłała tylko
na trasy dłuższe niż pięćset kilometrów, oszczędzając w ten sposób na
roboczogodzinach. Darek lubił takie kursy. Czuł się wtedy swobodniej,
zwłaszcza, że po drodze lubił skorzystać z usług dorodnych panienek
zwanych potocznie „tirówkami”. Koledzy przeważnie nie mieli nic przeciwko temu,
sami też nie gardzili podobnym towarzystwem, ale ich obecność pozbawiała te spotkania
choćby minimum intymności i znacząco obniżała poziom satysfakcji z nich
płynącej. Czasem dochodziło też do sprzeczek o pierwszeństwo. Indywidualna
jazda usuwała wszystkie te niedogodności.
Nigdy nie odmawiał sobie przyjemności związanych z
damsko-męskimi zbliżeniami, mimo że tanie nie były. Wiódł kawalerski żywot. W
jego branży kobiet pracowało jak na lekarstwo, a przecież krew nie woda. Inni
jakoś znajdowali sposób na ułożenie sobie życia prywatnego. Chwalili się nawet
swoimi żonami i dziećmi. Dużo opowiadali, przynosili zdjęcia. Darek nie
potrafił się w tym wszystkim odnaleźć. Nie umiał flirtować. Kiedy spotykał
dziewczynę, propozycja randki jakoś nie chciała mu przejść przez gardło.
Sytuacja klienta, który płaci i wymaga lepiej mu odpowiadała niż rola zalotnika
oczekującego na życzliwą akceptację.
„Tirówki” najczęściej spotkać można było w miejscach, gdzie
droga wiodła między dwiema ścianami lasu, w pobliżu duktów służących na co
dzień robotnikom leśnym, a także grzybiarzom i zbieraczom jagód czy malin. Przy
takich ścieżkach zwykle pobocze stawało się nieco szersze, co pozwalało
zatrzymać samochód nawet na pół godziny, nie przeszkadzając przy tym innym
użytkownikom drogi. Tyle zazwyczaj wystarczało, żeby zaspokoić swoje erotyczne
potrzeby.
Darek wjechał właśnie na taki zalesiony odcinek i zaczął
uważnie przyglądać się prawemu poboczu. Dziewczyny stały pojedynczo w dwustu-
trzystumetrowych odległościach od siebie. Minął dwie pierwsze o wyraźnie
azjatyckich rysach. Nie, żeby był rasistą, ale w odniesieniu do
cudzoziemek miał liczne skrupuły. Może taka jedna z drugą została porwana?
Zabrano jej paszport? Nafaszerowano prochami? Z podobnymi przypadkami nie
chciał mieć do czynienia. Polka jest u siebie. Wie, co robi, więc nie ma powodu
się nad nią rozczulać.
Jego uwagę przykuła trzecia na tym odcinku. Rzucała się w
oczy ze względu na oryginalną kolorystykę swojego ubioru. Miała
jaskrawokanarkową bluzkę bez rękawów uszytą z błyszczącej tkaniny. Z daleka
wyglądała jak kamizelka odblaskowa robotników drogowych. Do tego obcisłe szorty
w kolorze dojrzałej śliwki, co stanowiło nawet dla mało wrażliwych oczu bolesny
kontrast.
— Cześć skarbie, klasyk za stówę, francuzik za sto
pięćdziesiąt, inne numery po dwie stówy – przedstawiła swój cennik zaraz po
otwarciu drzwi szoferki.
Darek przypatrzył się dziewczynie i odniósł wrażenie, że
skądś ją zna. Nie, na pewno nie był wcześniej przez nią obsługiwany. Ta
znajomość sięgała daleko wstecz. Do czasów, kiedy jeszcze nie myślał o zaspokajaniu
w ten sposób swoich męskich zachcianek.
— Magda!? – zapytał z nadzieją, że usłyszy
zaprzeczenie, a podobieństwo okaże się całkowicie przypadkowe. Jednak tirówka
także przyjrzała mu się uważnie i po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz równie
wielkiego zdumienia.
— Darek!? – krzyknęła, nie ukrywając zaskoczenia.
Amator płatnej miłości poczuł się w tym momencie jakoś
dziwnie. Chęć szybkiego rozładowania napięcia seksualnego gdzieś się ulotniła.
Pozostało nie do końca sprecyzowane uczucie zażenowania. Magda była najładniejszą
dziewczyną w jego klasie licealnej. Wszyscy się w niej podkochiwali i każdy
marzył skrycie, żeby chociaż raz się z nią przespać. Nikomu jednak nie udało
się tego marzenia wcielić w czyn. Magda umiała trzymać dystans. Uśmiechała się,
flirtowała, ale na nic więcej chłopakom nie pozwalała. Szanowała się. Do głowy
by Darkowi wtedy nie przyszło, że kiedyś spełnienie tego szkolnego pragnienia
będzie dla niego na wyciągnięcie ręki.
— Co ty tutaj robisz!? – To pytanie wyrwało się
jednocześnie z ust ich obojga, jak na niewidzialną komendę.
— Ja pracuję – Darek pierwszy udzielił odpowiedzi. –
Jeżdżę po całym kraju. Rozwożę to i owo.
— Ja też pracuję, jak widzisz – odrzekła Magda. – Też
bywam na różnych drogach, chociaż może nie w całym kraju. Raczej w tej okolicy.
Dzisiaj akurat tu.
— Co skłoniło cię do zarabiania w ten sposób? –
Zaciekawił się Darek. – Przecież, o ile pamiętam, wybierałaś się na historię
sztuki.
— Ty też wybierałeś się na jakieś studia. Chyba nawet
na prawo, jeśli dobrze kojarzę. Dlaczego teraz siedzisz za kółkiem?
— Zorientowałem się, że w ten sposób można dużo więcej
zarobić. Na aplikację nie miałem szans, a po samej magisterce mógłby co
najwyżej tkwić w jakimś biurze za marne grosze.
— No widzisz. Ze mną było dokładnie tak samo.
Zatęskniłam za większą forsą.
— Niby tak. Jednak mimo wszystko…
— Co mimo wszystko!? – ostro przerwała mu Magda. –
Zamierzasz prawić mi jakieś kazania o „sprzedawaniu się”, „kobiecej godności” i
innych dyrdymałach? Wszyscy się sprzedają. Trzeba coś sprzedać, żeby żyć. Jedni
sprzedają ręce, inni mózgi, a ja to. – Pokazała dłonią na swoje krocze. – Ani
to lepsze, ani gorsze od innych zajęć. Zresztą domyślam się, że nie masz nic
przeciwko temu. Przecież nie wziąłeś mnie za autostopowiczkę, którą trzeba
podrzucić do najbliższego miasta. Prawda?
Darek poczuł się nieswojo. Rzeczywiście, to nie jest w
porządku korzystać z usług takich dziewczyn i jednocześnie mieć im za złe, że
je świadczą. Trudno jednak było mu pogodzić się z widokiem szkolnej koleżanki w
tej roli.
— W szkole byłaś zupełnie inna – zagadnął nieśmiało.
— Wszyscy się zmieniamy. Wtedy byłam inna, teraz inna,
później pewnie będę jeszcze inna. Co z tego? To jak? Bawimy się czy nie?
Przecież nie zatrzymałeś się po to, żeby mnie nawracać. Szkoda na to twojego i
mojego czasu.
— Wiesz. Jakoś odeszła mi ochota. Chyba ci jednak
podziękuję.
— Twoja sprawa, ale zapłacić i tak będziesz musiał.
Przez ten czas, jak tu gadamy, minęło nas co najmniej pięćdziesiąt samochodów.
W każdym mógł siedzieć mój klient. Nie mogę sobie pozwolić na takie straty.
Biznes jest biznes. Sam rozumiesz.
Darek wyjął z portfela dwa stuzłotowe banknoty i bez słowa
wręczył Magdzie.
— Za dużo – zaprotestowała. – Nie korzystałeś, to
płacisz tylko za czas. Pięć dych wystarczy.
— To taki prezent ode mnie. Po starej znajomości. –
Darek próbował wzbraniać się przed przyjęciem zwrotu.
— Czy ja wyglądam na żebraczkę!? – oburzyła się Magda.
– Należy mi się pięć dych. Nie biorę napiwków.
— Nawet po starej znajomości?
— Szczególnie po starej znajomości.
Wymienili się banknotami, po czym Magda otworzyła drzwi
szoferki, zamierzając wysiąść.
— Zaczekaj! – Darek przytrzymał ją za łokieć. – Tu jest
mój numer telefonu. Zadzwoń, jakbyś miała kiedyś ochotę pogadać. – Podał jej
swoją służbową wizytówkę.
— Phi, ciekawe o czym? – zapytała drwiąco zeskakując na
pobocze. Jednak schowała kartonik do tylnej kieszeni szortów i z banknotem w
dłoni zagłębiła się w las. Jej jaskrawożółta bluzka przez jakiś czas migała
między drzewami.
„Pewnie gdzieś tam siedzi jakiś alfons, który odbiera od niej
pieniądze, a później wypłaca niewielką prowizję z tego, co dla niego zarabia.”
– pomyślał i w tym momencie ogarnęła go złość. Miał ochotę wysiąść, pójść w
ślad za Magdą i skuć gębę temu łajdakowi, który tak zdemoralizował
najfajniejszą dziewczynę z IVb. Zaniechał jednak tego. Magda pewnie nie byłaby
mu wdzięczna. Co go to zresztą obchodzi? Jej życie, jej sprawa. Uruchomił
silnik i odjechał.
Po drodze minął jeszcze kilka tirówek, ale przy żadnej się
nie zatrzymał. Przygodny seks całkowicie stracił dla niego powab. Do końca
trasy nie mógł przestać myśleć o tym, co usłyszał od swojej dawnej szkolnej
koleżanki. Trudno było mu zaakceptować jej rozumowanie, że każda praca jest
sprzedawaniem siebie i nie ma różnicy, jaką część swojej osoby wystawia się na
rynek. Jednak im dłużej się zastanawiał, tym bardziej dochodził do wniosku, że
jest w tym coś z prawdy. Weźmy na przykład takich artystów. Handlują czymś
o wiele bardziej intymnym niż Magda – swoimi najgłębszymi uczuciami
przelewanymi na papier, płótno albo nuty. Tylko ich ludzie oklaskują, ustawiają
się w kolejkach po autografy. A o Magdzie co powiedzą? „Przydrożna kurwa”.
Darek zaczerwienił się, chociaż nikt na niego nie patrzył. Sam często używał
takiego określenia w rozmowach z kolegami. Postanowił sobie, że już nigdy
więcej nikogo tak nie nazwie.
Myślał też o swoim ostatnim geście. Na co właściwie liczył,
zostawiając Magdzie swoją wizytówkę? Na odświeżenie znajomości? Ale po co? Czy
ma moralne prawo bawić się w wybawcę podnoszącego dziewczynę z moralnego
upadku? Poza tym, dlaczego właśnie ją? Każdego dnia mnóstwo podobnych do niej
osób świadczy swoje usługi, odbierając pieniądze i pogardę w jednym
pakiecie. Świat się jakoś od tego nie wali.
Po rozładowaniu ciężarówki i odstawieniu jej na parking wynajął
na koszt firmy jednoosobowy pokój w podrzędnym hotelu. Jutro wróci do domu, a
pojutrze zacznie się długo wyczekiwany urlop. Jak go spędzi? Do tej pory
planował, że głównie w towarzystwie dziwek masowo ściągających latem do
nadmorskich kurortów. Ale po dzisiejszej przygodzie jakoś odechciało mu się
tego. Przecież każda z nich była kiedyś w jakiejś szkole i miała kolegów Coś mu
w tym zgrzytało, chociaż niby to wszystko ludzka rzecz.
Ciekawe czy w drodze powrotnej spotka Magdę w tym samym
miejscu, co dziś? Jakaś jego część mówiła, że chciałby, żeby tak się stało.
Inna natomiast stanowczo była temu przeciwna. „Będzie jak będzie. Ostatecznie
mogę się po prostu nie zatrzymać” – pomyślał w końcu zrezygnowany.
Dochodziła już dziesiąta, kiedy zaczął szykować się do snu.
Właśnie wyszedł z łazienki przebrany w pidżamę, gdy w jego saszetce na
dokumenty zadzwonił telefon. „Ktoś chyba jest na bakier z przyzwoitością, skoro
dzwoni o tej porze.” – pomyślał z irytacją. Sądząc jednak, że może to być ktoś
z firmy, odebrał.
— Cześć, tu Magda – usłyszał po drugiej stronie. –
Mówiłeś, żebym zadzwoniła, jak będę miała ochotę pogadać.