sobota, 10 grudnia 2022

Pytanie

 

Pytanie

 

Młodzieniec stanął przed wejściem do domu Mędrca i poczuł, że ogarnia go strach. Nie każdego dnia dane mu było spotykać ludzi takiego formatu. Odbył daleką podróż, żeby porozmawiać z tym człowiekiem. Wykosztował się przy tym niesamowicie, a teraz, kiedy cel miał dosłownie na wyciągnięcie ręki, ogarnęły go wątpliwości. Czuł respekt przed swoim przyszłym rozmówcą i musiał przemóc naturalną nieśmiałość, żeby w końcu zapukać do ciężkich, drewnianych drzwi, na których wyrzeźbione były głowy lwów, smoków i innych potworów, których młodzieniec nie potrafił nawet nazwać.

Otworzył mu starszy człowiek, nieco przygarbiony, o twarzy pooranej zmarszczkami, ubrany raczej ubogo. Jego szata nosiła ślady licznych krawieckich interwencji dokonywanych amatorsko, mało wprawną ręką przy użyciu nici nie zawsze kolorystycznie dopasowanych do całości. Głowę miał ostrzyżoną niemal przy skórze, natomiast u dołu jego twarzy majestatycznie kołysała się długa, srebrzystobiała broda sięgająca do połowy torsu.

Starzec uśmiechnął się dobrotliwie i życzliwym gestem zaprosił młodzieńca do środka.

Jego dom składał się z dwóch pomieszczeń. Jednym z nich była wąska sień, w której na licznych hakach wbitych w drewniane ściany wisiały wiązanki suszonych ziół oraz rozmaite narzędzia przydatne do pracy w domu i wokół niego. Przez niskie drzwi, nie tak ozdobne, jak te główne, wchodziło się do obszernej izby pełniącej jednocześnie funkcję jadalni, sypialni, łazienki, kuchni oraz miejsca pracy starego człowieka. Szczególnie wyróżniały się w niej stojące naprzeciwko drzwi wejściowych dwa regały zbite z grubych, dębowych desek. Jeden był zastawiony szklanymi naczyniami wypełnionymi płynami o różnych barwach, drugi zaś opasłymi księgami o czarnych grzbietach ozdobionych złocistymi literami. Napisy były w języku, którego młodzieniec nie znał.

Mędrzec wskazał mu krzesło przy dużym, kwadratowym stole stojącym pośrodku izby i zapytał, czy zechciałby się czegoś napić. Młodzieniec miał za sobą wiele dni spędzonych na wędrowaniu w skwarze słońca, po drogach, przy których niezbyt często spotkać można było gospodę. Przyjął propozycję z radością. Gdy stanął przed nim dzban wina rozcieńczonego wodą, zaczął łapczywie pić, nie zważając na to, że takie zachowanie może zostać odebrane jako źle świadczące o jego manierach. A przecież zależało mu, żeby zrobić dobre wrażenie na gospodarzu tego domu.

Starszy człowiek nie okazał jednak najmniejszego nawet zgorszenia. Zaczekał aż młodzieniec zaspokoi pragnienie, a następnie zapytał:

— Co cię do mnie sprowadza, młody człowieku? W czym mogę okazać się tobie pomocny? Przyznam szczerze, że już dawno nikt nie przychodził prosić mnie o radę. Świat w ostatnich latach bardzo się zmienił. Ludzie nabrali przekonania, że sami wiedzą wszystko najlepiej, że fakt otrzymania państwowego dokumentu potwierdzającego dorosłość czyni ich mądrymi w każdym aspekcie życia. Nie chcą korzystać z doświadczenia starszych od siebie. Tym bardziej cieszy mnie, że człowiek w twoim wieku pofatygował się taki kawał drogi, żeby posłuchać, co mam do powiedzenia. No więc słucham. Co cię tu sprowadza? Mów śmiało.

Młodzieniec poczuł się swobodniej. Wypite wino oraz gościnność okazana przez Mędrca sprawiły, że cała trema, która paraliżowała go, kiedy stał na zewnątrz, ulotniła się zupełnie.

— Słyszałem wiele o twojej mądrości – zaczął spokojnie. – Przyszedłem tu z bardzo daleka, żeby na progu swojego dorosłego życia dowiedzieć się, co pomoże mi osiągnąć szczęście. Na czym przede wszystkim mam się skupić, żeby być szczęśliwym?

Mędrzec patrzył przez chwilę młodzieńcowi w oczy i w milczeniu gładził swoją długą, białą brodę. W końcu odezwał się.

— Jedni uważają – zaczął swój wywód – że najważniejsze w drodze do szczęścia jest stałe pomnażanie swojego majątku. Kiedy widzą, jak każdego roku przybywa go więcej niż w roku poprzednim, czują się szczęśliwi. Inni znów są zdania, że najważniejszym źródłem szczęścia jest możliwość sprawowania władzy. Stając w pojedynkę przed gromadą silniejszych od siebie i do tego uzbrojonych ludzi, wydając im komendy: „padnij”, „powstań”, i widząc, że są one wykonywane, czują prawdziwą rozkosz, której sam diabeł im później nie odbierze. Są też tacy, dla których szczytem szczęścia jest zachować jak najdłużej dobre zdrowie, Oni najczęściej przychodzą do mnie po zioła i różne nalewki. Kłopot w tym, że mając zdrowie, nie odczuwają radości, ale martwią się cały czas, o to, żeby go nie stracić. Szczęśliwi są tylko wtedy, gdy wyzdrowieją po jakiejś naprawdę ciężkiej chorobie. Jeszcze inni upatrują szczęścia we własnej urodzie. Szczyt ekstazy osiągają, przeglądając się w lustrze. No cóż, zwykle pogrążają się w smutku, kiedy dożywają wieku takiego, jak mój. Dla niektórych najwyższym szczęściem jest zakochać się z wzajemnością i utrzymać tę miłość przez długi czas. Są także ludzie, którzy szczęścia upatrują w ciągłym poszerzaniu wiedzy, niektórzy również…

— Chwileczkę – przerwał Mędrcowi młodzieniec – cały czas mówisz o tym, co inni uważają za szczęście. Jedni to, drudzy tamto. Nie po to przebyłem taki szmat drogi, żeby dowiedzieć się, co różni ludzie myślą. Chcę, żebyś powiedział mi, co NAPRAWDĘ jest źródłem szczęścia. Powiedz mi, jaka jest PRAWDA w tym względzie. Proszę cię. Jesteś przecież Mędrcem.

Starszy człowiek zasępił się. Ponownie zaczął gładzić swoją brodę. Tym razem jednak nie patrzył w oczy swojemu rozmówcy. Był wyraźnie zbity z tropu Po chwili jednak odzyskał pewność siebie i sam zadał młodzieńcowi pytanie.

— Ja noszę buty rozmiar czterdzieści trzy. Czy to znaczy, że but o takim rozmiarze jest NAPRAWDĘ wygodny dla wszystkich? Czy ty czułbyś się dobrze, założywszy moje buty?

— Wydaje mi się, że nie — odparł młodzieniec — ale co to ma wspólnego z moim pytaniem?

— Bardzo wiele. Widzisz, tak jak but musi być dopasowany do nogi, tak i odpowiedź na pytanie o szczęście nie może być jedna, uniwersalna, taka sama dla wszystkich. Dla mnie szczęściem jest gromadzenie coraz to nowych doświadczeń i możliwość dzielenia się nimi z innymi ludźmi. Czy zaproponujesz taką receptę na szczęście komuś, kto z trudem nauczył się czytać i pisać? Albo w ogóle się nie nauczył?

— No, chyba nie.

— Czy taki człowiek nie ma prawa do szczęścia, bo nie może osiągnąć tego, co mnie uszczęśliwia?

— Zapewne ma.

— Więc on powinien znaleźć sobie inne źródło szczęścia. Takie, które będzie zdolny osiągnąć. Każdy na swoją miarę, każdy zgodnie z własnymi odczuciami. Mogę podpowiedzieć ci tylko jedno. Nie znajdzie szczęścia ten, kto szuka go tam, gdzie nie podąża jego serce. Kto dał sobie wmówić, że szczęściem jest to lub tamto, a swojego wnętrza nie rozeznał. Dlatego pytanie, które mi postawiłeś, powinieneś zadać najpierw samemu sobie. Jeśli dowiesz się, czego pragniesz, będziesz wiedział, gdzie szukać szczęścia. Wtedy z pewnością będzie ono twoim udziałem. Innej odpowiedzi ode mnie nie oczekuj. Nie byłbym wart miana mędrca, gdybym powiedział ci coś więcej. Bywaj zdrów. Życzę ci owocnych poszukiwań. Pewnie nie dożyję dnia, kiedy będziesz mógł powiedzieć: znalazłem własną drogę do szczęścia. Ale już samo jej odkrycie będzie dla ciebie wielce uszczęśliwiające. O tym mogę cię zapewnić.

Młodzieniec pokłonił się nisko Mędrcowi i, podziękowawszy za radę, wyruszył w drogę powrotną do swego domu. Szło mu się o wiele trudniej niż w tę stronę. Przygniatała go perspektywa zadania, jakie wyznaczył mu starzec. „Czy w ogóle dam radę tak przeniknąć siebie, żeby odkryć swoje prawdziwe pragnienia?”, rozmyślał. „Może lepiej po powrocie do domu położyć się spać, a szczęście samo jakoś wpadnie w ręce. Tylko po co było aż tyle wędrować, żeby to stwierdzić?”